Tekst: Tomasz Kornecki
Siedemdziesiąt sześć lat temu styczeń był mroźny. Wojna zbliżała się do końca. We wschodniej Polsce, na Kresach, system komunistyczny instalowany był w najlepsze. Siłą. Warszawa praktycznie znikała z powierzchni ziemi, systematycznie, z niemiecką precyzją, burzona po Powstaniu. Dzieła zniszczenia stolicy dopełnili Sowieci.
Na południu, w Auschwitz, umierali więźniowie. Z głodu, wyczerpania, zimna, w wyniku zabijania przez okupanta. 6 stycznia 1945r. Niemcy likwidują 70 Polaków i 4 Żydówki. To była ostatnia egzekucja w tym obozie, ale to nie koniec istnienia fabryki śmierci. Wróćmy jednak do jej początku.
Po wkroczeniu w 1939 r. do Polski okupanta z zachodu(ze wschodu też) zaczynają się liczne aresztowania. Pojawia się jednak pewien kłopot. Więzienia są przepełnione, podobnie jak obozy na terenie Rzeszy i wcielonej do niej Austrii. Rozwiązaniem problemu było stworzenie nowego lagru – dla Polaków. Początkowo przejściowego. Po pobycie w tym miejscu, więźniowie mieli być transportowani do rozbudowanych na terenie Rzeszy obozów. Pierwsze założenie: do Auschwitz trafi 10 tysięcy Polaków. Jednak Niemcy podjęli decyzję, że lagier będzie miał charakter trwały. Z więzienia w Tarnowie przyjeżdża pierwszy transport. Inteligencja, członkowie powstającego ruchu oporu i „turyści”. Ci ostatni to, głównie młodzi mężczyźni, chcący przedostać się na Zachód i walczyć o wolność Polski. Bramy piekła otwierają się 14 czerwca 1940r. Po drodze pociąg zatrzymuje się w Krakowie. Więźniowie słyszą z megafonów coś co ich przeraża i odbiera nadzieję: ”Niemcy zdobyli Paryż”.
W kolejnych założeniach okupant zwiększa pierwotną ilość osadzonych w Auschwitz z 10 tysięcy na kolejne 20 tysięcy. Wśród tej drugiej liczby więźniów są głównie aresztowani w ramach akcji AB, która była z kolei kontynuacją akcji „Inteligencja”. Cel: likwidacja „warstwy przywódczej” narodu polskiego, właśnie inteligencji.
Wokół Auschwitz powstało wiele mitów. Przypomnijmy tylko trzy: obóz został założony, by eksterminować Żydów. Prawda jest taka, że był założony, by niszczyć Polaków. Znacznie później staje się elementem „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.
Po drugie, krótko po wojnie BND(wywiad niemiecki) „wyprodukował”, przez swoich pracowników, byłych nazistów, stwierdzenie „polskie obozy”. Warto dodać, co nie jest tajemnicą, że służba ta była zakładana przez ludzi, spod znaku swastyki, którzy po wojnie bez problemu odnaleźli się w służbach Zachodnich Niemiec.
Auschwitz, jak i wiele innych fabryk śmierci położonych na terenie okupowanej Polski, był obozem niemieckim. Mit trzeci, a właściwie przemilczenie. W momencie wejścia Sowietów do lagru, ten przestaje istnieć. Czy rzeczywiście? 27 stycznia żołnierze otwierają bramy Auschwitz. Niemców, praktycznie już tam nie ma. Cofnijmy się jednak o kilka dni.
18 stycznia 1945r. Armia Czerwona wkracza do Krakowa. Niemcy uciekają najpierw w stronę Katowic, a gdy zostali zablokowani zmieniają drogę ewakuacji – na kierunek Wadowice i Żywiec(Małopolska). Nie zaminowali dawnej stolicy, jak głosiła komunistyczna propaganda, bo wierzyli, że wrócą do tego, ich zdaniem, niemieckiego miasta.
Dzień przed wkroczeniem do grodu Kraka Sowietów, Niemcy rozpoczynają Marsze Śmierci. Od 17 do 21 stycznia wyprowadzają z Auschwitz i podobozów 56 tysięcy więźniów. Gnają ich, jak zwierzęta, w stronę Wodzisławia i Gliwic, po to, by następnie załadować do pociągów jadących do Austrii i Rzeszy. Od 21 do 26 stycznia wysadzają krematoria w Birkenau. Wchodzący, dzień później żołnierze I Frontu Ukraińskiego zastają siedem tysięcy wycieńczonych więźniów i 600 zmarłych. W zdobyciu Oświęcimia i obozu macierzystego poległo 230 żołnierzy sowieckich.
Łagier funkcjonuje dalej. „Wyzwoliciele” zamykają w nim cywilów wykorzystywanych do demontażu niemieckich fabryk(sprzęt wywożony był do ZSRR), podejrzanych o przynależność do AK, Ślązaków, Niemców, żołnierzy Armii Czerwonej schwytanych na początku wojny przez Niemców. Część z nich trafia następnie m. in. na Syberię, czy do Kazachstanu. W sowieckim Auschwitz panuje głód, przemęczenie, nękanie więźniów.
Usystematyzujmy: najpierw obozem kierują Niemcy, potem przejmują go Sowieci(NKWD), po nich Urząd Bezpieczeństwa. Metoda stara jak świat. Na miejscu niemieckich kaźni powstawały sowieckie i ubeckie. Jeden z wielu przykładów: wspomniane już więzienie na Montelupich. Jak mówią świadkowie, po przejęciu Auschwitz przez UB, miejsce to stało się jeszcze większym piekłem niż, gdy zarządzali nim członkowie NKWD.
Dopiero w marcu 1946r. obóz przestaje istnieć. Ale czy naprawdę? Nie znamy liczby samobójstw popełnionych przez byłych więźniów, już po wojnie, nie znamy liczby tych, którzy do końca życia, po przejściu Auschwitz zmagali się z lękami, obrazami obozowymi pozostałymi w pamięci, którzy zasypiali przy świetle.
Każdy, kto przeżył to miejsce wychodził z „syndromem Auschwitz”. Ten syndrom jest jak choroba niemiecka i przeklęte „dziedzictwo”. Przechodzi na kolejne pokolenia. Nie bez przyczyny mówimy o drugim pokoleniu Auschwitz – dzieciach tych, którzy przeżyli i tych zamordowanych w lagrze.
Powoli, niestety, zbyt powoli dociera do świadomości, przynajmniej niektórych osób, że istnieje III pokolenie. To wnuki więźniów. W każdym z tych obozowych pokoleń jest(mniej lub bardziej uświadomiony) „syndrom Auschwitz”. Objawia się w różny sposób, ale to historia na inną opowieść. „Istnienie” Auschwitz to stygmat, który zostawili nam Niemcy. Również tym wszystkim, którzy tak jak ja należę do III pokolenia Auschwitz. Stygmat nieusuwalny jak obozowy numer.